cyber.jpglogo_wosp.png00121.jpgprzycisk_prawa_strona/bip2.pngprzycisk_prawa_strona/fb_icon_325x325.png
Ta strona internetowa wykorzystuje funkcjonalne pliki cookie i anonimowe technologie śledzenia, aby pomóc w nawigacji i ulepszaniu naszych usług marketingowych. Zaakceptuj lub odrzucić zapisanie funkcjonalnych plików cookie, wybierając jedną z opcji. Aby uzyskać więcej informacji, zapoznaj się z naszą Polityką prywatności.

Artykuł

fot. aba
 
 
Historia Kina "Baszta"
 
 
O tym jak Niemiec nazwał kino "Polonią", jak kinem zarządzały kobiety i jak mieszkańcy Środy Wielkopolskiej uchronili "Basztę" przed zamknięciem.
 
     Kino pamięta jeszcze dawne dzieje, te przed 1920 rokiem. Budynek, stojący wówczas przy ulicy Kaiser-Wilhelmstrasse, która dopiero po odzyskaniu niepodległości otrzymała nazwę Henryka Dąbrowskiego, należał do Niemca – Adolfa Schneidera. 
 
„Western Electric”
 
     W tej samej kamienicy co kino, przedsiębiorca prowadził restaurację i hotel. W miasteczku żył od lat, a przez mieszkańców był darzony sympatią. To on nadał kinu nazwę "Polonia" i oddał je w dzierżawę. Przybytek X muzy prowadzili Stefan Maćkowiak wraz z Edmudem Kajdaszem, kinooperatorem, kasjerem i bileterem w jednej osobie, przez cały okres międzywojenny. 
 
     Za jego kierownictwa repertuar średzkiego kina był zróżnicowany. Jak pisze lokalny historyk, Andrzej Androchowicz, „wyświetlano zarówno adaptacje głośnych arcydzieł literatury, jak i filmy przygodowe, komedie czy melodramaty”. W 1934 zagrano po raz pierwszy film dźwiękowy skrytykowany w lokalnym „Kurjerze Średzkim” za brak „ciągłości z samem obrazem”. Była to ekranizacja „Halki” Stanisława Moniuszki, a jej premiera odbyła się w niedzielę 11 marca o godzinie 17:00. 
 
     Niemniej jednak wraz „Halką” czas kina niemego w "Polonii" dobiegł końca, a dzierżawca postanowił zakupić najnowszą aparaturę dźwiękową, z której korzystały już wtedy kina w Poznaniu – "Apollo" i "Metropolis". Był to amerykański sprzęt „Western Electric”, którego jakość widzowie mogli ocenić już 24 października 1934 roku podczas pokazu pierwszego w Polsce w pełni udźwiękowionego filmu „Każdemu wolno kochać”, komedii muzycznej z Adolfem Dymszą i Mirą Zimińską w rolach głównych. Od tego czasu "Polonia" grała nie tylko w niedzielę, lecz także w środy. Popularnością cieszyły się szczególnie filmy z Janem Kiepurą, niemniej jednak w repertuarze obok filmów polskich, pojawiały się także niemieckie, radzieckie, amerykańskie i angielskie. Co więcej, prócz działalności filmowej, dzierżawca inicjował też akcje charytatywne organizując specjalne pokazy, z których dochód przeznaczano dla najuboższych mieszkańców miasta. 
 
„Przemykający” widzowie
 
     Działalność kina przerwała II wojna światowa, a budynek przeszedł w ręce okupanta. Jednakże „mimo grożących obu stronom restrykcji, nowi niemieccy właściciele zainteresowani zyskiem niejednokrotnie przymykali oko na przemykających do kina średzian”. W 1945 roku wszystko wróciło do porządku sprzed wojny. Pierwszym seansem w "Polonii", na powrót kierowanej przez Maćkowiaka, był przedwojenny dramat „Doktór Murek” z Franciszkiem Brodniewiczem w roli doktora prawa obejmującego posadę sekretarza dyrekcji przedsiębiorstwa w małym miasteczku.
 
„Pani kierowniczko!”
 
     W 1953 roku nowym dzierżawcą kina została Zofia Kurka rozpoczynając tym samym w "Polonii" tradycję kobiecego kierownictwa. Po niej kolejno kierownictwo obejmowały – Irena Dworczak w 1980 roku, następnie Mieczysława Grenda, wreszcie, w 1994 Aleksandra Pohl, która zarządzała kinem do roku 2020. 
 
„Warto nadmienić, że mimo upływu lat, wszystkie osoby z tej kinowej rodziny nie zerwały kontaktu ani z kinem, ani ze sobą” – pisze Androchowicz. 
 
– Wraca po iluś latach kinooperator, który pracował tu w ’56 roku, bo z żoną pięćdziesięciolecie mieli, tu poznał żonę i opowiada mi jak ją poznał, w jakim płaszczu była, w jakim kapeluszu. Tyle ludzi wraca. My się od nich uczymy pewnych rzeczy. A z jaką nostalgia oni wspominają z takimi szczegółami, to jest przesympatyczne. Wzruszające. Ile rzeczy my się dowiadujemy jeszcze… – opowiada Aleksandra Pohl. 
 
Remont i objazdy
 
     W 1958 roku "Polonia" rozpoczęła praktykę kina objazdowego, którego pierwszym kierownikiem w był Zdzisław Szczepniak, a następnie Leszek Bartkowski, pracujący w kinie na etacie kinooperatora do roku 2019. 
 
– Pracuję w kinie już 30 lat, 10 lat na kinie ruchomym. W okolicach Środy – wspomina. 
 
     W 1960 roku z inicjatywy ówczesnej kierowniczki, Zofii Kurki, rozpoczęto generalny remont "Polonii". Nie tylko przebudowano salę kinową, by dzięki ostrzejszemu spadowi zapewnić widzom lepszą widoczność, przewidziano miejsce na poczekalnię i kasę, która wcześniej mieściła się w przybudówce poza budynkiem kina, ale także zaopatrzono kino w nowe, polskie projektory Prexer AP-11 i AP 13 oraz ekran, który umożliwił wyświetlanie filmów panoramicznych na taśmie 35 mm. Jeszcze w tym samym roku mieszkańcy Środy mogli wypróbować jakość sprzętu i cieszyć nowym standardem "Polonii" oglądając ekranizację "Krzyżaków" w reżyserii Aleksandra Forda. 
 
     Tuż po remoncie kino zmieniło nazwę. "Polonię" przemianowano na "Basztę" nawiązując tym samym do wieży widniejącej w herbie miasta. 
 
     „Lata sześćdziesiąte należały do najlepszych w historii "Baszty". Zadecydowała o tym nie tylko znikoma jeszcze w Środzie liczba odbiorników telewizyjnych, ale przede wszystkim znakomity repertuar filmowy”. "Baszta" prezentowała bowiem nie tylko filmy polskie, lecz także kino światowe. Zaczęła też adresować seanse do poszczególnych grup odbiorców. 
 
– Poranki były zawsze o 10 godzinie. "Bolki i Lolki" leciały, "Diabeł morski". Ogólnie zawsze było dużo widzów – wspomina dziecięce lata mieszkanka Środy Wielkopolskiej, przyjaciółka obecnej kierowniczki kina ze szkolnej ławki. 
 
Przeszłość niewyobrażalna
 
     Rozpoczął też działanie Dyskusyjny Klub Filmowy. Początkowo kierował nim Stanisław Maćkowiak z miejscowego domu kultury, następnie aż do 1978 roku Bożenna Urbańska, obecna prezes Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego. 
 
– Chodziliśmy w ramach liceum – wspomina sobie mieszkanka Środy – „DKF prowadzony był przez panią Urbańską i był przeznaczony dla uczniów liceum i się chodziło bardzo regularnie. Karnety były na cztery wejścia. (…) Z repertuaru to pamiętam – na pewno całego Bergmana oglądaliśmy: "Tam gdzie rosną poziomki", "Persona", "Szepty i krzyki". Dużo tego skandynawskiego kina. (…) Była też współpraca z UAM-em, bo jak już studiowałam, to Henrykowski przyjeżdżał, on jest autorytetem z dziedziny, to też były często prelekcje. (…) I wiadomo, to był też czas filmów amerykańskich. No i Fellini. Kino włoskie, kino czeskie, ówczesne kino radzieckie”. 
 
– To były zabawne historie – opowiada Bożenna Urbańska – Dzisiaj to jest taka przeszłość niewyobrażalna. Pamiętam, że sprowadziłam "Szepty i krzyki". Pozwoliliśmy iść tylko starszym klasom. Ale jaką ja miałam awanturę od starszego grona pedagogicznego! Na co ja ich prowadzę?!. 
 
     W 1994 roku w "Baszcie" znalazł schronienie Międzyszkolny Klub Filmowy „Impuls” z zamkniętego Kina "Zorza" z pobliskiego Kórnika, prowadzony od 1974 roku przez Janinę Krawiarz. „Nazwę zasugerowałam młodzieży sama” – opowiada – „Klub miał być impulsem naszych rozmaitych działań z zakresu szeroko rozumianej kultury”. 
 
Marna kondycja
 
     Od 4 lipca 1980 roku kino zostało przejęte przez Urząd Miasta i Gminy i do dziś działa w strukturach Średzkiego Ośrodka Kultury. Wiek XXI "Baszta" przywitała w marnej formie. „Mimo interesującego repertuaru oraz licznych inicjatyw mających na celu upowszechnienie sztuki filmowej, średzkie kino coraz częściej świeci pustkami” – pisze w 2002 roku Androchowicz – „Od lat nieremontowana i nie posiadająca odpowiedniego dla współczesnych kin standardu "Baszta" odwiedzana jest przez widzów niechętnie i coraz rzadziej. Mimochodem wspomina się o zamknięciu kina (…) Dalsze losy kina leżą nie tylko w gestii władz miejskich, ale w dużej mierze, a może przede wszystkim, w rękach samych mieszkańców miasta”. 
 
Sulisław przybywa na ratunek
 
– Średzianie stanęli na wysokości zadania. „Bardzo broniliśmy kina” – opowiada Bożenna Urbańska – Wszystkim tym miejscowościom małym naokoło kina polikwidowano. A Środa była na tyle silna, tu był taki naczelnik – prosty człowiek, dobry człowiek – i dał się przekonać, że kino trzeba pozostawić. Może będzie taki czas, że nową technikę się wprowadzi. I tak się stało. Obecnie "Baszta" jest już cztery lata po remoncie. 19 listopada 2007 roku widzowie obejrzeli ostatni przed remontem seans, wyświetlany na sprzęcie projekcyjnym wyprodukowanym przez Łódzkie Zakłady Kinotechniczne "PREXER".
 
– Kiedyś w kabinie to był bałagan, bo ten sprzęt potrzebował warsztatu naprawczego jak samochody. Klucze, szmaty, facet upaprany... teraz już tu nie ma nic starego, bo przyszło nowe – wspomina kinooperator. 
 
     Po remoncie zaopatrzono "Basztę" w najnowocześniejsze nagłośnienie, projektor analogowy Eremann 14 i projektor cyfrowy. 
 
– Jedyne co zostało ze starego kina to neon, ten niebieski napis, co się świeci – mówi kinooperator. Za przeprowadzony remont kino otrzymało nagrodę Średzkiego Sulisława. – Kino wygrało – stwierdza po latach Aleksandra Pohl i dodaje – Ja tam dziękuję widzom, że do nas chodzą. To widz jest najważniejszy.
 
     W roku 2017 przyszedł czas na wysłużony już niebieski neon i po kapitalnym remoncie zmienił kolor na czerwony.
 
 
Katarzyna Kułakowska 
(serwis internetowy www.wmalymkinie.pl)
 
 
Artykuł powstał na podstawie tekstu Andrzeja Androchowicza „Historia średzkiego kina”, pracy zbiorowej „Dziejach Środy Wielkopolskiej i jej regionu” oraz wywiadów „W małym kinie”.

Nasi partnerzy

nasi_partnerzy/partnerzy_1.jpg

nasi_partnerzy/partnerzy_2.jpg